Kwiecień był dla zawodników SMS Kielce trudny. Z powodu pandemii COVID-19 udział w rozgrywkach uczniów szkół mistrzostwa sportowego w całym kraju został zawieszony. Piłkarze wznowili grę po 18 kwietnia. O tym, jak wyglądały spotkania po pauzie mówią trenerzy Rafał Bernacki i Zygmunt Kamys.
Rafał Bernacki: W kwietniu rozegraliśmy dwa mecze z Vive. W pierwszym spotkaniu wygraliśmy jedną bramką, w drugim przegraliśmy czterema. Vive jest trudnym i wymagającym przeciwnikiem – to trzeba podkreślić. Dodatkowo to zespół Juniorski; większość składu stanowią zawodnicy z rocznika 2002, czyli o dwa lata starsi niż nasi gracze. Tym bardziej cieszy nas wygrana w pierwszym meczu. Jeśli można podsumować te dwa mecze, to zaprezentowaliśmy się nieźle. Granie z mocnymi przeciwnikami powoduje rozwój, więc cieszy nas, że możemy się mierzyć z takimi drużynami.
W pierwszym meczu sprzyjało nam szczęście, była duża determinacja i wola walki. W drugim spotkaniu Vive było lepsze, zdecydowanie w pierwszej połowie, w której zbudowało sobie bramkową przewagę. Mieliśmy problemy z Aleksem Pindą, jego nieprzeciętne warunki spowodowały, że nie mogliśmy go zatrzymać. W drugiej połowie nasza gra wyglądała lepiej, doszliśmy na jedną bramkę, ale być może zbyt dużo sił kosztowało nas to „gonienie” i nie utrzymaliśmy wyniku.
Te trzy mecze, które rozegraliśmy (dwa mecze Vive i pojedynek z drugim zespołem SMS – red.), to były wartościowe spotkania. To mecze, gdzie wynik ważył się do końca, więc dla nas to bardzo wartościowe spotkania. Czeka nas teraz mecz z Buskiem, który jest również wymagającym przeciwnikiem, dodatkowo podrażniony przegraną z nami w ostatnim spotkaniu, więc zapowiada się dobry mecz.
Zygmunt Kamys: W kwietniu rozegraliśmy dwa ważne mecze, z Rudą Śląską i zespołem AZS AGH Kraków. Pierwsze spotkanie przegraliśmy jedną bramką. Najbardziej jednak martwi fakt, nie udało nam się powstrzymać dwóch zawodników, których mieliśmy dokładnie „rozpisanych”. To oni poprowadzili drużynę do zwycięstwa. Nie ma na to jakiegoś usprawiedliwienia, przy czym to był pierwszy nasz mecz po lockdownie (SMS, jako szkoła nie brała udziału w rozgrywkach do 18 kwietnia – przyp.red.). Nie chcę tłumaczyć zawodników, bo powinniśmy ograć zespół z Rudy Śląskiej. Mięliśmy swoje szanse, prowadziliśmy już 3 bramkami w drugiej połowie, można było mecz wygrać.
Jeśli chodzi o mecz z AGH Kraków musieliśmy się odpowiednio zmotywować. Oczywiście zespół podzielał moje zdanie, byliśmy nastawieni na rywalizację. To się udało, nie odpuszczaliśmy nawet, kiedy przegrywaliśmy wysoko. Zespół cały czas był w grze, nikomu nie mogę zarzucić braku ambicji. Prowadziliśmy wyrównaną walkę do 35-40 minuty. Niestety popełniliśmy proste błędy, straty, których konsekwencją są łatwe bramki zdobyte przez przeciwnika. Dodatkowo nasze straty zbiegły się z niefortunnymi decyzjami sędziów.
Zespół AGH Kraków wykazał się także doświadczeniem boiskowym. Dzięki sprytowi i chytrości boiskowej zdobyli kilka bramek zwłaszcza w sytuacji 1:1 i 2:2. Zarzutem do nas może być brak reakcji na wbiegi skrzydłowych, które demolowały nasze działania w obronie. Później poprawiliśmy ten element, ale zabrakło nam czasu i doświadczenia, żeby nadrobić straty.